Inny - to znaczy jaki

O tolerancji już tak wiele zostało powiedziane... Za oceną idzie tak mała świadomość i otwartość na drugiego człowieka. Niski poziom współodczuwania oraz taka rezerwa i chłód we wzajemnych stosunkach.

Przecież ta inność właśnie o nas stanowi. Ta ubogacająca odmienność...
Czytając w piątek 12.10. mocne komentarze pod artykułem opisującym wybór Nauczyciela Roku przez środowisko ZNP i "Głos Nauczycielski" - periodyk dość poczytny w tym gronie, poczułam się zażenowana... Zawstydzona atakiem pseudopoprawnych osób. Pomruki niezadowolenia i komentarze pod tekstem... Groźne i skandalizujące komentarze, osób, które siliły się mocno na poprawność polityczną... 

A gdzieś w tym wszystkim zginął człowiek... 

Skoro facetowi z odmienną orientacją odmawia się tego, że dobrze pracuje i jest uczciwym nauczycielem, dobrym i pewnie lubianym człowiekiem, to co się dzieje ponad to?? Co takiego się dzieje i kogo rozjuszył tym - kim i jaki jest... co robi i jaki jest. 
Nawet gdyby był odmiennej orientacji - cóż to... Ja czy ty - nie śpisz z nim i pomiędzy... nimi.


Gdzie odrobina życzliwości w narodzie... 
Nie musimy nikogo kochać za jego poglądy czy orientację, ale taka fala wyrzutów, pretensji, umniejszeń czy paszkwili - komu służy. Komu???
Albo jakim jest świadectwem dla tego - nauczycielskiego czy ortodoksyjnego - środowiska...

Tak prosto jest rzucić kamień, słowo, obelgę... 
Tak łatwo się innych krzywdzi i oskarża o to nawet, czego nie robią... Tak smutno zaś, z zazdrością czy przekąsem - patrzy się na owoce: bo zdaniem wielu - są cierpkie i kwaśne. 

Ja naprawdę zaczynam czuć się i doświadczać tego zaścianka, tej małej naszej otwartości jak i w sercach, tak i na umyśle, i trochę boję się tego, że już nie ma prywatności, że nie jesteśmy zdolni do tego, by lubić i szanować innych( w tym - innych od nas samych). I że "to wszystko" na niby, a szacunek należy się tylko po jakiejś wstępnej umowie pomiędzy ludźmi, po ustaleniach, pod warunkiem: "jedynie za coś"... a nie dlatego - że jestem, że się urodziliśmy i żyjemy... 


Ku czemu zmierzamy???
Do jakich czasów i do jakich doświadczeń skłaniamy się???
Do jakiej wojny stajemy na baczność - czyniąc się jej zakładnikami, trupami, postrzelonymi ciałami...  Jej żołnierzami i najemnikami???
Ja - skruszona i umniejszona ciut, spuszczam głowę, wstyd mi. Po prostu... Po ludzku...  

Komentarze

Popularne posty