O sile, wyborach i zmianie

Aktywnie, samodzielnie i do końca. Bez asekuracji i pomocy innych...
To daje poczucie mocy, wzmocnienie i przekonanie o własnych możliwościach. Na co dzień czujemy się pod silną presją ze strony otoczenia, ulegamy wpływom - słuchamy rad innych i wszystkich wypadkowych komentarzy znanych osób, z których zdaniem się liczymy... 
Przekonani, że generalnie nie ja, ale "jacyś inni" pewnie mają rację...

Takie zagubienie pogłębia się w nas. Coraz częściej mamy przeświadczenie o tym, że nie mamy wpływu na swoje życie, o braku autonomii w podejmowaniu decyzji, o sieci zależności... chcemy uwzględnić w naszych wyborach i decyzjach wszystko... czasem nawet okoliczności przyrody. Po jakimś czasie okazuje się - że nie tylko mamy związane ręce... ale że po prostu cierpimy. Psychicznie i fizycznie...    

Owszem, zależymy jedni od drugich, łączą nas więzy pokrewieństwa, relacje przyjacielskie, różne stopnie zażyłości... zależymy od siebie, wpływamy na siebie, modelujemy swoje życie - zmieniamy się intensywnie... czasem nawet dostosowujemy się do sytuacji...

Często - cierpimy.
Patrząc w lustro przestajemy się rozpoznawać, bo to co charakterystyczne i wyjątkowe - znika, zanika bo przynosiło tylko gorycz. Ale i ten stan zewnętrznej, pozornej spójności, wzajemnego przenikania się - staje się trudny i nienaturalny.

Z czasem - zapominamy jacy byliśmy... Jakie mieliśmy cechy indywidualne, na czym polegała nasza wyjątkowość. Dlaczego ktoś wybrał i wybierał właśnie mnie... 

Zbiorowość, tłum i masa... 
(...) dokładnie tak, jak szarość, bylejakość i powszechność - jak kiedyś "uniformizacja" czy klasyczne już - "opakowanie zastępcze", na stałe wpisane w naszą egzystencję. To wszystko skorupa, ułuda - wkrótce też i historia, przeszłość - 
potrafią do końca zatracić - i człowieka - jednostkę, i uśmiercić jego duszę...

Komentarze

Popularne posty