Uwolnić się od przeszłości...

Nie mówię zapomnij, ależ pamiętaj...
Pamiętaj i żyj, pozwól sobie na to.

Jak wielu i jak wiele z nas, kobiet w swoim życiu więcej uwagi, więcej energii poświęca przeszłości - lepieniu rozbitego naczynia, składaniu go w całość, zamiast żyć. W pełni i prawdziwie żyć tym, co mam, co mnie otacza oraz w relacji bez wątpienia z żywymi ludźmi.

Umieramy po trosze oddając się żalowi, niepokojom, wątpliwościom... wspominamy i wymyślamy alternatywy, jakich nie możemy przecież już zastosować, bo odnoszą się jedynie do przeszłości. 


Pielęgnujemy "pobielane kurhany", cierpimy i przeżywamy - ale nie żyjemy tym co tu i teraz - co dzieje się w codzienności. A tu jesteśmy potrzebni, tu jest nasze miejsce... Patrzymy tylko za siebie... Nasza głowa wciąż odwrócona jest w kierunku tego, co przeminęło, co było - lub mogło być naszym udziałem. Co odeszło, co przestało istnieć...




Ogromna energia jest marnowana, bo nie żyjemy... a wspominamy i przeżywamy w teorii nasze dni. Warto z wielką odwagą i determinacją zająć się tym co jest, a nie - bywało... tym co żyje - a nie tym, co odeszło w zapomnienie... 

Swój czas i uwagę, zdolności i potencjał realizujmy i pomnażajmy, angażując się w aktywności, idee i rzeczy oraz rzeczywistości, jakie mogą "tu i teraz" wszystkim nam dostarczyć pożytku, radości, spełnienia... Stać się dobrem dla wielu. Ofiarowując swój czas i oddając swoje siły dobrym czynom, wzmacniamy więzi ale też otrzymujemy potwierdzenie, że jesteśmy dobrzy, potrzebni a nasz czas i umiejętności - w sposób celowy i pozytywny okazują się cenne dla innych, a także - pożyteczne. Nie przywykliśmy marnować potencjału... Nie odbierajmy więc znaczenia swoim działaniom. 

Jest bowiem czas pracy, czas odpoczynku... czas gwarnej zabawy ale i łez, jest też czas rozwoju i wzrostu - aby był czas na radosne zbieranie owoców i żniwo.

Nasze życie jest nieustającą zmianą, poznawaniem nowych osób i miejsc, przenikaniem się naszych istnień. Zahaczamy o siebie, spotykamy się w drodze, wzrastamy i wyzbywamy się złudzeń, snów... odrzucamy zjawy i widziadła jako nierzeczywiste lub mylące. Bo życie faktycznie zmierza do jakiegoś finału, do kresu - ale nigdy nie nazywajmy naszej trudnej czy niebezpiecznej drogi, podróży przez życie - stratą czy upadaniem... udręką czy osuwaniem się w niebyt. 

Bo nawet tracąc, możemy zyskiwać - a gubiąc się w bezsilności i kłopotach - doznajemy pomocy, pocieszenia i wsparcia, słowa otuchy, podania dłoni lub innego ludzkiego gestu. 
Tego doświadczenia wam wszystkim - w nowym czasie nowego roku - serdecznie życzę!!!    

Komentarze

Popularne posty