Chodzę i chodzę, myślę i myślę

...  I ja też..... ja też....  Uhhmmm uuhhhmmchciałoby się za klasykiem powiedzieć, cytując... za "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" i "Dniem Świrrrra", za feministycznymi bohaterkami z plaży, i ... jadącymi pociągiem z bohaterem.... z Polonistą, Adasiem.... vel. Markiem K. 

Tak cudownie parafrazującym prozę życia polskiego wykształciuch, psedo-profesora w "stoliczniej-okolicznej" : --> warszawskiej budzie średniej. bardzo średniej.

W wigilię mojego osobistego święta, jak obyczaj każe - dokonuję małego, dla siebie - cząstkowego, okrągłego ( podwójne "oczko")... bilansu  ..... i podsumowania etapów.

Za jednym zamachem. Moje, twoje nasze i wasze, czego za dużo i za mało. Ile pracy i wysiłku zmarnowałam, a ile - efekt dało czy da... w dłuższej perspektywie. Czy warto czy nie warto, mocną wódę w gardło, czy wodę lać na "kolucho młyńca".... Podpowiem. Nie warto, gdy ocena zawsze zła i zero... i null.

Po co??? dla idei. Idee nie istnieją. Istnieją za to ideały i te pielęgnuję i kultywuję bo z mocy, z poczucia siły i stabilności, z serca pochodzą. Z dobra ludzkiego i poza mętnością i półsłówkami czy pół-główkami. Z mocnej wiary, z wiary żywej. Jak codzienny pot, jak krew ściekająca z miejsc bólu i ran odniesionych czy zdobytych, z oszpeceń, z siwiejącej czupryny.... nerwów migren i wiecznego bólu.
Nie - bólu głowy czy żołądka.
Bólu świata, światła i ....nocy. 
Bólu ŚWIATŁEM  MALOWANEGO... Krakena stu mórz i oceanów, jakie na tratwie mojej przebywam każdego dnia, poranka i nocy. Sama i wciąż bardziej sama.

Czy to powód? nie - zawsze bilansuję sekwencjami, wydarzeniami, czy zamykanymi obszarami. Wtedy, gdy tracę już pasję i zainteresowanie tym, co robię i z kim i gdzie.

Nie czuję już powodów do zmian. Niczego nie czuję.
Zagryzam moim urodzinowym ciastem, marcepanowym z migdałami i słonym krakersem. "Cudownik" moich córek. Jednej - bardziej, bo obrotna i kreatywna w kulinariach jest. Druga - w plastycznych i kreatorskich pomysłach.
Czego mogłam - ustrzegłam, co mogłam dać i ofiarować darmo, dałam. Bieg, wytrzymałam średnio, ale ustrzegłam tej iskry swojej. Do końca będę nią płonąć. Ty wiesz, jak zielony ognik. Jak zieleń wiosenna w sercu.... lód dookoła się szkol. A serce, grzeje, i topi - i okruchy diablego lustra, i lodu, pan i panów z lodu. I nic mi do nich, nic mi od nich, nie zależę - i na nich i ich proporcach królewskich - nie zależy.....
Mało.... darmo???? w dali.
Tylko kurz. I łzy.
I krew. I strzępy, po walce i bitwie. A ja odchodzę - i strącam popiół, kurz, i strzępy mięsa. I kroczę dalej. Nie sama.... za mną i ze mną - moje cienie, widma, mroki i majaki.
Ale - MOJE!!! Tak ideał "sięgnął może i ....bruku", jak symboliczny upadły Chopinowski Fortepian, w rękach, w uszach, nozdrzach.... i z rąk sprawców, nie - bohaterów, ale Abwery i Gestapo, 
tych oto.... Niemców.  Sam. Na bruk rzucony z pięter, Najpierw orzeł  w koronie, potem - on... źródło otuchy i krzepiących uciśnione serca....mazurków, koncertów fortepianowych - oraz Poloneza As-dur.....
Niemy - ślad. Odcisk. Niemy, zakurzony - świadek... Klapa. Katastrofa.

Niedziela???? która to już.....

Komentarze

Popularne posty