Wysoko wrażliwi

To słowo określające w dużym stopniu jedynie własny stan, rozedrganie, czułość ponad miarę - podatność na wzruszenie, przeżywanie cierpienia z pogłębieniem doznań czy innych doświadczeń, ale nijak ma się ono do naszej empatii - gotowości do współodczuwania, pochylania się nad innymi. 

Daleko nawet od współczucia...


Nie tylko jeżowce potrafią zranić (nasze stopy)...

Karierę robi teraz to, co oddaje "własne", "prywatne", w większości niedostępne dla innych, ale przede wszystkim - "moje" przeżywanie, co ma dookreślić wewnętrzny stan, ale też za wszelką cenę pominąć i nie uwzględnić drugiego człowieka. Naszego otoczenia, cudzych doświadczeń i krzywdy. 

Nadal jesteśmy tym społeczeństwem przełomu wieku, jakie zostało uwiedzione przez narcyzm ("narcystyczna osobowość naszych czasów" jak pisała Karen Horney - lękowa, wycofana, unikająca, samotna, pełna rezygnacji, niepewna). 

Nadal koncentrujemy się na jednostce, na samorealizacji, troszczy się jedynie o siebie... Tylko na swoim "Ja". Inne odruchy, jakie podpowiada nam serce, czy aktywność spontaniczna która rodzi się ad hoc - akty woli jak altruizm, bezinteresowność czy charytatywność - zdarzają się nam. Można je zobaczyć i poczuć gdy przychodzą święta lub gra dla wszystkich wielka orkiestra świątecznej pomocy... gdy zawoła Jurek Owsiak. 

Wtedy na jakiś czas - zwieramy szyki...

Zdradza nas swoiste poczucie wyższości tego co "moje" (własne, miękkie podbrzusze, przeżycia jakie konstytuują, jakie mnie gniotą). Są niewygodne, to jak materiał do pracy terapeutycznej, omówienia, analizy... Zmiany czy modyfikacji bo stają nam na drodze rozwoju i kariery, ambitnego planu 100%.  Stajemy się gospodarzem, ale i gwiazdą - na arenie własnych odczuć. Nie mam i nie chcę mieć odnośnika, ani udziału w przeżywaniu przez inne osoby tego, co trudne, co je gnębi, co przerasta... 

Nie wspieram, bo to kosztuje mnie zbyt wiele wysiłku, pracy. To wymaga poświęcenia... Czasu i sił. Oddania.

Słowo "wysokowrażliwy" zakłada, że jestem w jakimś stopniu wyjątkowy, niepowtarzalny i o dziwo to ja potrzebuję pomocy i uwagi. A inni??? Co z innymi osobami, czy im się coś należy?

Ta perspektywa przenosi środek ciężkości, zniekształca więc odrobinę rzeczywistość.

Czy jest jakaś szczepionka na tę przypadłość?. To dziwne, że drugiej osobie odmawiamy naturalnej wrażliwości i prawa do przeżywania jej indywidualnie, do prawdziwego jej doświadczania, do cierpienia ponad stan, ponad gotowość... 

Czy w tym "tańcu" możemy dostrzec fałsz stawianych  kroków, czy możemy porzucić to krępujące, skoncentrowane tylko na sobie myślenie... A nawet, gdyby poprosić drugą osobę o pomoc, o uwolnienie - czy nie byłoby to lepsze niż ślepa uliczka zadufania i robienia z siebie męczennika i ofiary, uwolnionego anioła zagłady - jednocześnie? 

Spróbujmy, ten kierunek, ten gest, to uwolnienie, może nas samych uratować. Całych...   

Komentarze

Popularne posty