Miłość jedno ma imię...

Wiem, że jedni łatwiej z tym mają, innym... uwierzyć trudno że przekazując dzieciom naszym życie, dajemy im coś dalece więcej, trudniejszego i "zadanego". Nie jakieś okruchy siebie lecz w opozycji do nas tworzą na naszych oczach "stwory" czasem niemieszczące się w naszych wyobrażeniach i snach.
Wczoraj zasypiając, prawie z książką w dłoni naszło mnie takie niesamowite uczucie... Ojciec prawdziwie bliskiego mi znajomego, jego "tata kochany" miał być dziś pochowany. A moje myśli.... do przodu biegły.
Poczułam jak bardzo, jak ogromnie kocham swoje dzieci, ich obecność i starania, ich pracę, rozmowę z nimi, ich trwanie w uporze czasem a czasem słabość, kłótnie z nimi i przepraszanie. Bycie bliskie, posiłki, śmiech przy herbacie i kawie, kawałku ugryzionej szarlotki. Nasze wspólne gotowanie, pieczenie... rysunki i malunki. Przepychanie się w łazience gdy jedna maluje oko, brwi rzeźbi, inna myje zęby Trzymanie ich w ramionach, pożegnania i pocałunki na dobranoc, powitania i wymieniane sms-y, gdy są daleko.
Wszystkie wspólnie rzeźbione na szybie, w szronie motywy, obrazki razem malowane, glinę i modelinę na palcach i resztki ciasta za paznokciami, które razem przygotowujemy.
I to co upiekłyśmy, to czym mnie częstują z dumą i wiarą, że najlepsze na świecie... i te uśmiechy triumfu na twarzach gdy wracają ze szkoły czy zajęć sportowych i kółek, i łzy rozgoryczenia - porażki które scałowuję z ich twarzy.
Kurcze, jak kiedyś będzie mi tego brakowało.
Gdy mnie już nie będzie....
Jak będzie mi wtedy samotnie gdy nie zrobię tego już ja....
I, że co to będzie, jak zapomnę przeprosić, że tak mało się starałam, i .... coś nie wyszło i dałam plamę.
A, no właśnie.
Wtedy pomęczę się już ja sama ze sobą, nie ciągle ja je - czy - one się pomęczą ze mną.
Dam im już spokój.
I pójdę straszyć innych.... swoją obecnością.
I tak... mają ze mną, co tu dużo gadać, czasem krzyżyk na drogę.


Komentarze

Popularne posty