A mówią...

Czysty i paskudny, nielubiany przeze mnie a czasem jednak jedynie skuteczny - behawioryzm...

Niektórzy mówią, że terapia "awertywna", prawdziwa, pierwotna, trudna i prostacka... terapia behawioralna jest czymś żałosnym, małostkowym, pozbawionym głębi. Ja też tak sądzę... nadal. Lecz ta wyjątkowa forma "porzucania" trudnych przyzwyczajeń, tak zniechęcająca i powodująca osłabienie ewentualnej relacji z przedmiotem-słabością, utratę więzi - czy na pewno nie działa? A to, że taka prostacka, negatywna w skutkach? Że następują nawroty i powroty do starych przyzwyczajeń, znajomości... świadcząca wreszcie o naszej niemocy, słabości...
A co to za argument, prawda???  Bardzo i to, być może...
Jednak jest to pierwszy krok do wolności.
Do porzucenia nawyku, osoby, czy relacji - która przecież szkodzi (długoterminowo).
Droga do samostanowienia, bezpieczeństwa - autonomii - oddalenia się lub - w finale - oddzielenia.

Najlepiej też, gdy dodatkowo otrzymamy negatywne sprzężenie zwrotne, tzw. "kopa", które definitywnie nas odsunie z drogi "błędów i wypaczeń", realizowanych naszych naiwnych i szczeniackich zamierzeń... koślawych i niemrawych kroków, które prowadzą nas (pierwotnie i nieodwołanie) na skraj przepaści. Donikąd, wiodą na zatracenie, ku upadkowi...

Część ludzi - uważa też - ze musi cierpieć, trwać w chorych lub też toksycznych, uszkadzających nas związkach, pełnych sarkazmów, poniżania czy psychologicznego - zdawanego perfidnie i celnie - bólu. Niosą one gorycz związaną z rezygnacją z własnych marzeń, pragnień, frustrację w odpowiedzi na bezradność i rozpacz... Niezadowolenie i bunt z powodu oddawanej powoli przestrzeni, a także - systematycznie traconego zaufania do innych...
Czy to, co wynika z utraty nie jest warte naszego wysiłku i walki??? Weźmy się w garść, zmieniając myślenie i podejmując tak nielubiane wcześniej działania. Czasem też wymagające od nas ryzyka wynikającego z "utraty", samotności. Trudno nam zrezygnować z wpływów... na innych.
Ale my tylko wiemy, jak wiele zyskamy wreszcie mając wpływ na to, "co i kiedy" robimy, z kim jesteśmy, komu oddajemy swój czas, pracę czy inne dobra.
No i powoli, systematycznie, odzyskujemy tę naszą niewielką autonomię...  

Choć trudno, warto się żegnać ze złudzeniami...

Komentarze

Popularne posty