Samotność po zbóju

Coraz częściej przychodzą do mnie dzieciaki, których los nikogo dookoła - jak twierdzą - nie interesuje. Jeśli jeszcze są ciche i słabe, wycofane w wołaniu o pomoc, sprawa staje się trudna i beznadziejna...
Czekanie na to, że ktoś przez przypadek odkryje ich tajemnicę, zwróci uwagę, poda rękę, wznieci nadzieję - jest nikłą ułudą. O ileż lepiej i wygodniej tym głośnym, wulgarnym, domagającym się nieustannej uwagi, manifestującym swoje zachowanie  i sygnalizującym potrzeby...
Trudniej pracuje się z dzieckiem milczącym, nawet nie uspokaja wtedy pozorny a słaby uśmiech na twarzy...
młody człowiek maskuje poczucie klęski, samotności, odrzucenia byleby tylko świat dał mu spokój...
Jeśli nie zaglądniemy na jego dłonie, przeguby, okaleczenia... zadrapania, skubane wargi, lub uszkadzaną twarz - kompletnie pominiemy istotę problemu.
Samotność...
Oczekiwanie. Pustkę wokół. Niemoc.

Warto zwrócić uwagę na tych, których odrzuca czy odsuwa od siebie grupa. Brak im poczucia więzi i poczucia bezpieczeństwa. Żyją w zagrożeniu, uczą się zamykać głęboko nawet swoje pragnienia. Oddalają marzenia, są wstanie nad wszystko kupić sobie uwagę i troskę innych. Jeśli nie - spektakularnym czynem, znakiem Rejtana, być może zwrócą upragnioną uwagę innych. Ale i ci boją się oceny jaka za tym pójdzie.

To nie jest życie ale wegetacja. Tego człowieka właściwie już nie ma, między nami dostrzegamy jakiś cień, substytut, tylko korpus. On żyje w wyimaginowanym świecie życzeń i marzeń, lub w rzeczywistości wirtualnej gdzie "zmiana avatarów" uchodzi za normę. Gdzie każdego dnia może być kimś innym, mieć wiele, wygrywać swoje życie - swój dzień, niczego nie żałować - i nie przepraszać za to, że żyje... 

Komentarze

Popularne posty