Trudna miłość

Każdy chciałby kochać z uśmiechem na ustach. Szczęśliwy... 
Bez problemów - bez obciążeń. Bez obaw o jutro... pretensji ze strony innych...
Mieć i przeżywać poczucie radości z tego, kogo wychowujemy, ale też z kim żyjemy. I czasem nadchodzi taki dzień, gdy przełykamy gorycz wstydu, bo zawiodła nas pociecha, dokonała jakiejś strasznej rzeczy w życiu, komuś zalazła za skórę... 

Pociecha... moja i wasza.
Była złośliwa i zła, "przemocowa" lub też coś zabrała - ukradła. Pokazała jakiś gest lub wysmarowała paszkwil. Nie z ciekawości - ale najczęściej z nudy...
A tyle razy prosiliśmy... tłumaczyliśmy. 
Mówiliśmy słowa... wypowiadaliśmy, nie przekładały się jednak na działanie!
Była więc nadzieja, kwitła... i szybko umarła. Na pniu. 


I tak, zmyliło nas określenie "pociecha" - bo nie ucieszyła nas wcale. 
Kolejna gorycz, lecz i ją przyjdzie nam przełknąć z malutką (kurczącą się) godnością poruszonego człowieka. No i jak pracować dalej, tak starać się, tak czule wychować, tak opanować to, co młode i nieokiełznane, by w przyszłości stał/stała się dla nas - powodem do dumy... 

Bawią mnie wtedy określenia - jakich przesadnie wtedy używamy, gdy grzeczny - to np. tatusia syneczek, córeczka.... gdy łobuz - gdzie jest i była matka!!! Tak się czasem rozkłada odpowiedzialność za małego lub młodego człowieka. Czasem też - rodzic przychodzi poprzedzając sprawiedliwy atak - zmartwiony, rozczarowany i załamany. Bo przecież leżącemu, nie dokopią już - sam się skarży na bezradność, na swoją słabość.


Pamiętać trzeba, że w takiej sytuacji i tak niewygodnej pozycji - do rzeczonego kopania, do potępienia, znajdował się (jak jesteśmy rodzicami) prawie każdy z nas. Nie rodzimy się przecież z doktoratem czy magisterium z wychowania pociech. Trudno nam się odnaleźć w tej dynamicznej relacji. Czasem kosztuje nas to zmianę całego myślenia o świecie, o sobie... Zawsze pod chęcią współpracy - dostrzegamy pogodzenie się z faktami, bezsilność lub pokorę.

Jeśli ktoś żałuje fałszywie, kłamliwie tylko - osłaniając siebie, to i tak przecież poniesie owoce (grona) swoich oddziaływań, wychowania. Poniesie je już do końca, przez całe życie. To nie jest chwila wstydu - bo tylko chwilę trwa przyznanie się i pokorne wysłuchanie tego, co inni mają do powiedzenia. Co ich zabolało, zszokowało, poruszyło...

Komentarze

Popularne posty