Zamieszanie wokół "głębokiej pracy z problemem" - elementary story

Jak dotykamy kogoś - ich/jego problemów, to boli... Może boleć. Musi... Nie ma przeproś.
Jak z zębem... Głębiej, i głębiej i kolejny ruch wiertła szybkoobrotowego, głęboko jak do miazgi nie da się praktycznie - bez bólu i bez otworzenia kruchego czy bolesnego miejsca.
Boli i teraz, może boleć i potem, bo "zalepieniu" i "w trakcie leczenia" zmiany, kanału czy innej przypadłości... Czy i jak cierpieć. Czy można nie cierpieć. Wreszcie - czy "da się", można - mniej cierpieć.

Bardzo boli zwykle wtedy, gdy zmiana jest duża - jest ryzyko.
"Ale jest ryzyko, jest zabawa", jak mówi mój znajomy. Ciekawe czy gdzieś ta zabawa czy zabawność - może gra się kryje, czy dlatego ma prawo być lżej pracować z problemem, szukać w sobie jego rozwiązań. Rozważać je z pacjentem czy klientem, zarażać i dmuchać w żarzący się płomień z delikatnością i uczuciem... ze wsparciem, ciepłem, ale i wsparciem - wskazaniem: Teraz ty, ty działasz, to w twoich rękach... teraz ćwiczysz i uczysz się, przy mnie - oswajasz z tematem, potem będzie ci dzięki temu - lepiej i lżej, sprawniej "szło". Później - gdy będziesz, i pozostaniesz z sytuacją oraz problemem sam na sam...

Albo jest ryzyko, i lepiej - aby było, bo i motywacja się pojawia lub wzmacnia. Albo też - ryzyko klęski i towarzyszące mocne wsparcie bliskiej, oddanej sprawie lub naszemu podopiecznemu, innej osoby.
.... i jest lub może nastąpić wtedy - rozwiązanie problemu... (sytuacja idealna) lub musimy wrócić do początku - ..... i znów akapit pierwszy.... borujemy, ciągle i dalej zgłębiamy problem z "zębami mądrości".

Komentarze

Popularne posty