Milczenie to nie zawsze opór

Gdy prowadzę grupę a nawet osobiste spotkanie z młodym człowiekiem są trudności o które często się potykam i staram się je zrozumieć, jedna z nich to milczenie. Każdy psycholog powie, to nic takiego, trzeba przez nie przejść, odczytać i zrozumieć. Przede wszystkim wytrzymać i przeżyć je.
Milczenie...
W milczeniu, w ciszy też wiele się dzieje. Inny obraz, inny rys osoby. Ta trudność jaką ja przeżywam, jest i w milczącej osobie. Nie bierzmy sobie tak do serca, do siebie tego, że ktoś nie wypowiada słowa, że utkwił wzrok w pustce, w przestrzeni. Wycofał się tam, gdzie mu dobrze, bezpiecznie. Gdzie cicho i powoli tyka lub tylko czołga się czas.
On trwa w jakiejś stworzonej przez siebie, bezpiecznej psychologicznej próżni, bo czasem człowiek nie ma już słów, nic nie wymówi, nie wyjawi.
Tylko jest... Trwa.

Milczenie ratuje nas przed ryzykiem odsłonięcia, przed łzami, żalem jakiego nie znieślibyśmy...
Zrzucamy na chwilę ciężar, odbarczamy się. Trwamy, ale nie chcąc też przyjmować niczego z zewnątrz, niczego w zamian.
Bezpieczeństwo bez słów, bez ataku słów... Tak czasem można odczytać te sytuację. Ciekawe, że to psychologowi, osobie pomagającej jest z tym trudniej.
Jest poważnie, ciszę czasem można nawet kroić nożem, tak jest gęsta i napięta. Tak brzemienna. Soczysta.
Bo w środku człowieka, w jego przestrzeni właśnie coś się układa, właśnie układa się ktoś - do odpoczynku, do snu, lub powoli - budzi się do nowego, lepszego życia.

Wytrzymajmy te chwile, trudne i budzące nawet w nas napięcie. Nie zadawajmy pytań. Trwanie i towarzyszenie człowiekowi w jego trudności, w przeżywaniu,w  cierpieniu rozwojowym - także jest naszą ludzką powinnością "pomagacza".

Łatwiej jest słowem zburzyć, zniszczyć intymność, niż ją zbudować...

Komentarze

Popularne posty