Wykluczeni

 

Zrobiło mi się przykro i żal... W swoim tekście "Allavet" - o bohaterskim życiu dziewczyny z zespołem Downa i jej aktywności jako modelki, mówiłam o optymizmie i sukcesie, niewątpliwych znakach zauważenia, podziwu, wzmocnieniach jakie pozwalają żyć i cieszyć się życiem...
 
A tu...
 
Inna sytuacja - tzw. Sytuacja codzienna, powszechniejsza. Urodziny dziecka, podobnie niepełnosprawnego - chorego, na które nie przyszedł nikt, poza jedną koleżanką. Dzieci - piszemy i mówimy, nie rozumieją nie czują... czy naprawdę??
Ale ich rodzice czują, rozumieją i przeżywają na pewno... 
Dlaczego więc robią to co robią. To, czego nie chcieliby dla swojego dziecka...
 
W pewnej chwili - już w cichości nie potrafią kryć smutku i żalu - odczuwając to skreślenie człowieka, nieobecności i braku przyjaciół. Już zwiastują samotność. To, że ich dziecko jest wykluczone - osamotnione... Jest lub może być...

Nie można przejść obok takich zdarzeń obojętnie...

Tak samo odrzuca się ludzi chorych, jak tych po wypadku, tych biednych, zaniedbanych, brudnych czy udręczonych chorobą. Tych cichych i bez winy... Takich co się nie poskarżą nikomu. Którzy uważają za normalny swój los...

Czy to możliwe, że tak mało czujemy, że tak pobieżnie widzimy, że pomijamy tyle istotnych szczegółów... że poświęcamy najwięcej uwagi samym sobie... ależ....
Niestety, tak. To możliwe. Tak bywa - zbyt często. Powszechnie...  Bo tak łatwiej i dla nas - przyjemniej... 




Komentarze

Popularne posty