Spektakularne upadki... małe uniesienia

Ile czasu można stracić??? jak wiele, tego nie policzy nikt. Codziennie zabieram się do realizowania tego, na co jak narzekam, nie mam czasu przez cały rok, całe wakacje, cały urlop…
Na nic wszystko to, wciąż nie mogę wydusić z siebie odrobiny… aktywności celowej. Produktywnej, mocno twórczej oraz zaplanowanej i zrealizowanej – ale oczywiście ilość „przebimbanego” czasu rośnie.
Za miesiąc – dwa już wrócę do poprzedniego kieratu – a tu zdjęcia nie zostały opisane, nieprzebrane, nie są uporządkowane ani one, ani moje teksty – brak zapisków w wersji elektronicznej, nie ma "kontentu" i treści na stronę – niczego nowego, mądrego i udanego…


Mało, wąsko, licho i ciasno…

W głowie, w umyśle ale i na papierze.
Jak w mikroskopijnym mieszkanku, tak i w moim umyśle się zrobiło.
Szkoda, bo to kolejny dłuższy czas, pozwalający z pozoru na swobodę… a realnie – znów przeze mnie - zmarnowany.


Zadaję sobie kolejny raz pytanie. Czy odnajdę to coś, jeszcze wciąż ukryte i … Czy będę miała dość siły… czy mogę to jeszcze w sobie zmienić... czy... czy... czy.

Pytania. Ciągłe pytania i ciekawość. Moja, a czasem i - innych.
Nie wiem, bardzo bym chciała, ale nie wiem czy dam radę jeszcze, czy jakoś może inaczej "stworzę" tę niszę dla siebie. Bo dom, przesuwanie mebli, mycie podłóg i okien to mało jakoś i miernie. Pudła, ciuchy do segregowania, jakoś wyrabiam… ale twórcze sprawy - tych i owe, ciężko mi zacząć. 

Więc czemu??? A…. już wiem.
Każdy tak ma… (pewnie się usprawiedliwiam, prawda???)

Komentarze

Popularne posty