Bolesne odchodzenie

Niektórzy odchodzą nagle, gasną jak świece, wychodzą z domu i nie wracają do niego...
Inni szukani są przez wiele lat ich ciała odnalezione wracają do domu - szokują bliskich tym, co z nimi zrobiono, co zrobiono im jeszcze za życia... Szokują, przypominają, budzą na nowo tęsknotę...

I są wreszcie ci, których śmierć jest wybawieniem i ulgą, odchodzili zbyt długo lub boleśnie. Żegnali się przez wiele dni, mając nadzieję na jeszcze... na więcej... na pozytywne zakończenie. Ci, których czekają lepsze chwile tam, wysoko, którzy na nas patrzeć będą i teraz już nad nami czuwać.
Cierpimy, tęsknimy, pragniemy tego, co już nie może mieć miejsca...
Bo odległość od serca do serca jest spora, nawet jeśli nam się wydaje, że jesteśmy z kimś blisko...

Czujemy, przeżywamy, zanosimy się łzami, cierpimy i myślimy...  Wspominamy - też!
Odczuwamy zwłaszcza nieobecność. Coś nas dotyka, pozostaje w pamięci, ale i zatrzymuje w miejscu.
Zwłaszcza w cierpieniu, znajdujemy pustkę - zawieszamy się, drażni nas i wcale nie umacnia!!! Choć szukamy wtedy na gwałt wyjaśnienia, zrozumienia i poczucia sensu... Poddajemy się, nie możemy nic w tej właśnie sprawie zmienić...

Choć za życia brakuje nam kontaktu, relacji, bliskości, rozmowy - właściwego słowa - to później zostaje tylko wyrzut sumienia i żal. Pustka. Jakaś dziura w naszym życiu po człowieku. Bo później nie jest już nigdy nic ważniejsze, mocniejsze, właściwsze, potrzebniejsze - tylko ta pamięć, jaką zachowujemy o zmarłych.

Dookoła wiosna, budzi się życie, kolory i nowe dłuższe dni. A my z radością budzimy się także każdego nowego dnia, dłuższego dnia, cieplejszego... I z ulgą i wdzięcznością dziękujemy, że jeszcze jedna szansa została nam darowana... 

Pamiętając, że przed nami zadanie, cel. Droga, ścieżka, jakaś prawda. 
Ta możliwa, dość wygodna i dobra, ale też niepowtarzalna - to zadanie, aby ująć życie w swoje własne dłonie! Aby je w dłoniach nieść!

Komentarze

Popularne posty