Nie bój się siebie

Nie bój się - ale zastanów. Mocno przedefiniuj siebie - swoją osobę potencjał i gotowość - w zależności od drogi, na jaką wchodzisz. Od celu - jaki przed sobą stawiasz. Byś nie przesadził, nie przestraszył siebie i innych, nie wybrał źle. 

Źle właśnie dla siebie i innych... 

Nie wszystko sam ogarniesz, nie każdą rzecz w sobie poukładasz. Możesz liczyć na innych, naukę jaką odebrałeś i wciąż zdobywasz, na to, że powoli się rozwijasz. Możesz też życie nazywać serią zdarzeń, wypadkową różnych spotkań, ludzkich aktywności i poszukiwań, lektur jakie cię ukształtowały czy zainspirowały...

Wytrawni terapeuci przechodzą cykl szkoleń, pracują nad elementami swojej osobowości, oswajają słabości. Odkrywają sekrety, czasem nawet doszukują się tego, czego nie ma i nie było ich udziałem... Nie zdarzyło się. Rozdrapują swoje senne marzenia i sny (Freud) lub integrują to co zdezintegrowali inni - tak na wszelki wypadek. Socjalizują się lub alienują, poszukując czystości spojrzenia i wrażeń wypranych z oceny i spojrzenia kogoś innego... Na jakiś czas izolują się - w klasztorze czy na bezludziu, w Indiach czy w monastyrze...

Ja patrzę. Obserwuję, uczę się i szukam - także szczęścia. Patrzę na pozytywy rozwoju i dobry obrót spraw, czytam aktualnie doktora Piotra Kwiatka, bo strasznie mocno mnie zaciekawił rozmową i zainspirował swoją prostotą i radością, rozumieniem człowieka i wskazywaniem oczywistych rozwiązań Kapucyn ze Skomielnej Czarnej, przemierzający codziennym spacerem okolicę kilku budynków 3-4 km znajdujących się na 40-50 ar posesji wśród górskiej wioski... Obszar łąk... pól, hodowli danieli, kwietniki, miejsce do spaceru po lesie, trawa, gorące kamienie... słońce igrające w dłoniach... Taką wiosnę - czerwiec 2019 roku jeszcze pamiętam, a wieczór - pełen śpiewu, a dzień - pełen marszu... po górskiej ścieżce, szarotki i dzwonki, minki i żaby... Czerwiec w górach, pierwsze sianokosy... Ja w osłabieniu i gorączce, za tydzień zaś zesłanie Ducha Świętego, zielone świątki na jakie jeszcze w piątek rozwoziłam przed wyjazdem - plakaty (po 3 nowohuckich parafiach). Podróż zatłoczoną, słoneczną zakopianką, jakiej już nie pamiętam - dopust i gorączka przez cały wyjazd, jaka trawiła mnie już od tygodnia... osłabienie. Jakie w niedzielę odeszło, po kolejnym dniu. Po spokojnym rozstaniu. W poniedziałek - już w pracy, we wtorek na uwielbieniu, rozśpiewaniu przed wigilią zesłania Ducha, ducha mocy i miłości... Zapamiętać, co się da - zapomnieć. 

Odkrycie na nowo psychologii pozytywnej, pozytywu rozwoju w wydaniu starego dobrego Seligmana, bez babrania się w chorych i poranionych powojennych historiach... W rozmowach bólem i ogniem wypełnionych, zemstą i historią tracenia wszystkiego... Utraty, śmierci, pustki w życiu.

Radość dawania i przyjmowania, prostota rozmowy i bycia ze sobą. 

Zachęcam do wzięcia lustra - prawdziwego, przyjrzenia się sobie. Do popracowania nad tym, co może zaskoczyć i zamknąć nas na drugą osobę lub też otworzyć. A jakże... 

Poszukuję, otwieram, pracuję i analizuję od dziś, a właśnie teraz, znów - jest ten czas na zmianę i na otwarcie (post, Wielki Post).

Pozytywna psychologia Seligmana... Nie mam uwag. Mam słowa zachęty i wsparcia.


awet tam gdzie święte miejsca, można znaleźć sporo zła, całą kupę. Bo zło tak się jej trzyma. Trzeba patrzeć, być czujnym

Komentarze

Popularne posty