Mały Książę
Zmniejszysz dystans, oddalenie od drugiego człowieka, wtedy zrealizujesz część przesłania "małego Księcia", bohatera i przewodnika duchowego pielgrzymów na gwiezdnym szlaku, a zrobisz to - podchodząc cierpliwie, wytrwale - a blisko do innych. Lub też pozwalając podejść innym do siebie...
Zmniejszyć dystans to narazić się, zaryzykować, to być otwartym na to, co może się wydarzyć i co nieuchronnie zajdzie w naszym życiu. Ponieść część konsekwencji.
Jesteśmy mistrzami sprawiania, by inni byli jak najdalej od nas. Czasem ich odstraszamy. Czasem odpychamy kolejny i kolejny raz. Czasem na stałe, trzymamy na dystans, lub wyrażamy głośno brak zainteresowania sprawami drugiego człowieka, trudem kłopotami czy jego życiem...
No chyba, że zawodowo i za pieniądze... No tak, przecież - wielu specjalistów, psychologów czy psychiatrów, lekarzy i psychoterapeutów tak ma... Czy prawników, czy też - obrońców, nie tylko z urzędu...
W bliskości jest takie piękne zdarzenie. Ono właśnie powoduje zmiejszanie dystansu osobistego i społecznego. Nie musisz nikogo gwałtownie napastować - dotykać, obejmować, wystarczy - przy nim być... Trwać, wspierać lub też towarzyszyć w jego drodze...
Przypomnijmy sobie piękną scenę gdy Mały Książę, samotne i jedyne we wszechświecie dziecko (pustym dość wszechświecie!!!), dziecko - oswaja Lisa. Właściwie rzecz ujmując - gdy lis, pozwala się chłopcu oswoić. Wyznacza mu tę symboliczną odległość, dystans, oddalenie - bezpieczną dla jednej i drugiej osoby (strony). Potem pozwala siadać bliżej i bliżej, milczeć...
Delektować się swoją obecnością, patrzeć w tę samą stronę. Nienachalną obecnością, właściwie totalnie wyjątkową... Niepowtarzalną, inną niż wszystkie...
Co otrzymujemy, ucząc się od lisa i Małego Księcia. Troskliwą naukę - instrukcję jak i co zrobić, a jednocześnie być uważnym na wolność drugiej osoby. Mądrą i nie naiwną prawdę o specyfice relacji, o tym że nie ma miejsca jakaś "łatwość" i oczywistość. Że często nie mamy pomysłu na to, jak postąpić "z" i "wobec" drugiej osoby. Jest też taki zamysł - a to o samotności, a to - o chęci izolowania się od drugiej osoby, który łatwo bierzemy sobie do serca, traktując jako fakt. Szukając też usprawiedliwienia i uzasadnienia dla braku naszej szczególnej uwagi i zainteresowania drugim: on nie chce, nie potrzebuje, nie umie poprosić wprost, nie wyraża się jasno... itp. Kręci i kombinuje, a ja - nie rozumiem, czego chce... Nie jestem - wreszcie - naprawdę zainteresowany drugim człowiekiem, bo mam "swoje" - życie, i "swoje" problemy.
Mały Książę ma czas. Znalazł go, bo jest otwarty na wszystko, co może się stać. Ma w sobie spokój i gotowość. Nie zakłada niczego złego, w ogóle - niczego, zwłaszcza - pewnego ryzyka czy niepowodzenia... Słucha, patrzy i obserwuje, dostrzega to, czego nie widzi nikt inny.
Nie spieszy się, nie jest naiwny, ale w swej prostocie słów - i w spojrzeniu dziecka, jest ciekawy każdego następnego kroku. Czeka. Marzy... Śni.
On w ogóle nie ocenia Lisa, nie przechodzi gwałtem tych etapów wyznaczonych przez poznanego przed chwilą bohatera, zdaje się na niego - nie przeskakuje żadnego z ich. Nie wyrywa się do przodu wskakując w tryb: "przyjaźń" bez długiego i potrzebnego wstępu.
Komentarze
Prześlij komentarz